Każdy inteligentny człowiek próbujący zrozumieć zjawiska polityczne wokół siebie, zadaje sobie zapewne od paru lat pytanie, na czym właściwie polegają głębokie zmiany polityczne i społeczne, które obserwujemy w wielu krajach świata, w tym w Polsce? W dużym skrócie możnaby te zmiany nazwać inwazją prawicowego populizmu. Ale to byłoby za mało.
Niektórzy twierdzą, że obserwujemy bunt zawiedzionej klasy średniej. Zglobalizowany kapitalizm generuje coraz większe nierówności, które w końcu wywołały polityczną rewoltę. Inni wskazują, że mamy do czynienia z buntem nastawionych tradycyjnie i narodowo peryferii w krajach rozwiniętych wobec nastawionych globalnie metropolii. Popularne są też diagnozy odwołujące się do rosnącego podziwu dla efektywności ekonomicznej autorytarnych reżimów takich jak chiński. Są też spojrzenia oparte na bardziej krótkookresowych czynnikach: kryzysie finansowym lub kryzysie migracyjnym.
Każde z tych wyjaśnień może mieć w sobie ziarno prawdy. Ale chciałbym zaproponować inną tezę, ani nie potwierdzającą, ani nie zaprzeczającą żadnej z powyższych – po prostu odwołującą się do innych procesów, mniej politycznych. Mamy do czynienia z poważnym kryzysem współczesnego oświecenia. To kryzys powszechnej wiary w postęp wiedziony badaniami naukowymi, kryzys wiary w ogólnoludzką wspólnotę wartości, wiary w obiektywne kryteria prawdy.
Świat już kiedyś przechodził taką rewoltę. Pisał o niej Izajasz Berlin, brytyjski filozof, w książce „Three Critics of Enligthment”. Poszedłem kilka miesięcy temu do jednej z dużych księgarni w Londynie z zamiarem znalezienia jednej książki, która najlepiej objaśni współczesne zmiany polityczne. Wybrałem Berlina i nie zawiodłem się. Wprawdzie książka dotyczy trzech XVIII-wiecznych filozofów – Giambatisty Vico, Johanna G. Herdera i Johanna G. Hamanna – ale lepiej tłumaczy współczesność niż wiele obecnie wydawanych analiz. Powód jest prosty: wszystko co obserwujemy dziś, już kiedyś się wydarzyło. To co obserwujemy dziś to jest bunt przeciwko współczesnemu oświeceniu, taki sam bunt, jaki wzniecali przed 200-300 laty ówcześni krytycy oświecenia.
„Three Critics of Enlightment” to trzy oddzielne eseje na temat każdego ze wspomnianych filozofów, ale ja podejdę bardziej przekrojowo do tej książki i opisze trzy kluczowe cechy ery oświecenia, które znalazły się pod obstrzałem bohaterów pracy Berlina. I które dziś znajdują się pod obstrzałem współczesnych krytyków współczesnego oświecenia.
Uniwersalizm
Oświecenie niesie wiarę, że wszyscy ludzie są równi. Nie tyle równi pod względem cech zewnętrznych, predyspozycji, pozycji społecznej czy uwarunkowań kulturowych, ale równi pod względem aspiracji, czy postrzegania dobra i fundamentalnych wartości. Co więcej, oświecenie niesie wiarę, że problemy społeczne mają uniwersalne rozwiązania, że człowieka i jego otoczenie może być opisany przez spójną teorię. Wprawdzie te przekonania towarzyszyły zachodniej cywilizacji od czasów starożytnych, ale od Kartezjusza zostały znacznie wzmocnione. Krytycy oświecenia uderzyli w samo serce tych przekonań.
Pisze Berlin (tłumaczenia Google Translate, z moim wsparciem): “Jedna z głównych doktryn tradycji zachodniej myśli politycznej, co najmniej od Platona, utrzymuje, że dobro jest jedno, podczas gdy zło ma wiele twarzy; jest jedna prawdziwa odpowiedź na każde prawdziwe pytanie, ale wiele odpowiedzi fałszywych. (…) Główny nurt w etyce i polityce, a także metafizyce, teologii i naukach ścisłych, ma monistyczną formę: dąży do doprowadzenia różnorodności do spójnej, systematycznej jedności. Herder tymczasem jest wczesnym i namiętnym propagatorem różnorodności”.
Johann Gottfried Herder uznawany jest za jednego z ojców nacjonalizmu. Sam nie postrzegał identyfikacji narodowej jako źródła szukania przewag nad innymi społecznościami, ale jako odzwierciedlenie lokalnej przynależności człowieka. Jego zdaniem, nie ma czegoś takiego, jak ogólnoludzka moralność, cywilizacja, etyka, jak chciałby Voltaire. Człowiek jest lokalny, kultura jest lokalna, wartości są lokalne, a każda społeczność może mieć własne odpowiedzi na pytania dręczące każdego człowieka.
Pisze Berlin: „Centralnym nurtem zachodniej tradycji (…) było to, że problemy wartości były w zasadzie rozwiązywalne, i to rozwiązywalne ostatecznie (…). Był to klasyczny fundament, który od Herdera zaczął się kruszyć”.
Dla Herdera każda próba opisania człowieka bez odniesienia do jego indywidualnych uwarunkowań nie ma sensu.
Racjonalizm i nauka
Kolejny filar oświecenia to przekonanie, że otoczenie człowieka podlega jednolitym prawom, które człowiek może poznać, zrozumieć i wykorzystać do poprawy swojej doli. Wiedza jest źródłem dobra, a ignorancja – źródłem zła. Szczęście zależy od tego, czy dobrze zrozumiemy to, co je blokuje, a nieszczęście może wynikać tylko z braku wiedzy.
Pisze Berlin: „Wewnątrz Oświecenia było wiele podziałów. (…) Jednak pomimo tych nieporozumień, istniały pewne przekonania, które były mniej lub bardziej powszechne dla całego stronnictwa postępu i cywilizacji. Było to przede wszystkim przekonanie, że świat, czyli natura, jest jedną całością, podlegającą jednemu zbiorowi praw, w zasadzie odkrywanemu przez inteligencję człowieka; że prawa rządzące naturą nieożywioną są w zasadzie takie same jak prawa rządzące roślinami, zwierzętami i istotami obdarzonymi świadomością; człowiek jest zdolny do poprawy; istnieją pewne obiektywnie rozpoznawalne ludzkie cele, do których wszyscy ludzie dążą, takie jak szczęście, wiedza, sprawiedliwość, wolność i to, co było niejasno opisane, ale dobrze rozumiane jako cnota; cele te są wspólne dla wszystkich ludzi jako takich, a ludzka nędza, występek i szaleństwo wynikają głównie z ignorancji i niewystarczającej znajomości praw natury”.
Tutaj na scenę wkracza Johann Georg Hamann, najbardziej radykalny z trzech opisywanych przez Berlina myślicieli, najbardziej odległy od trendów oświeceniowych. Zajadły krytyk współczesnej mu filozofii, nauk społecznych, sztuki i racjonalizmu. Twierdził, że próba obiektywnej oceny rzeczywistości, dochodzenie do prawdy przy pomocy jednolitych kryteriów, to ślepa droga. Pisze Berlin: “Według Hamanna, ludzie są jak dzieci, do których mówi ich ojciec, i które uczą się wszystkiego w pokorze …„. I dalej: „Wszystkie filozoficzne spektakle są dla Hamanna próbą ucieczki od rzeczywistości w bezpieczeństwo teorii, w której poplątane drogi prawdziwego życia nie istnieją (…). Wierzył, że w poważnych sprawach beznamiętny osąd i próba oddania sprawiedliwości dwóm stronom sprawy jest jedynie przykrywką dla nieśmiałości i obojętności. Teoria była dla niego praktyką, a praktyka była ćwiczeniem woli”.
Innymi słowy, obiektywizm to iluzja. Dla współczesnego czytelnika te słowa mogą się wydawać szokujące, żyjemy w końcu w czasach, w których obiektywizm jest hołubiony, żyjemy w nowoczesnym oświeceniu. Ale zarówno wtedy jak i dziś są ludzie, którzy sens obiektywnej oceny kwestionują. Za iluzją obiektywizmu nierzadko kryją się konkretne interesy, lub najzwyczajniej – ignorancja.
Czy Hamann to szaleniec? Berlin przyznaje, że jego myśli nierzadko są obskuranckie. A kombinacja jego populizmu, antyintelektualizmu, wiary w „zwykłego człowieka” i nienawiści do nauk znajdowała kontynuację w najgorszych ideologiach XIX i XX wieku. Ale dostrzega też Berlin w Hamannie pierwszego przeciwnika „w wojnie romantyków i indywidualistów przeciwko racjonalizmowi i totalitaryzmowi”. Racjonalizm i totalitaryzm – zaskakująca para, ale ideologie totalitarne czerpały nie tylko z populizmu i antyintelektualizmu, ale były też silnie oparte na naukowym determinizmie. Komunizm wyrażał przekonanie, że jest finalnym etapem walki klas, nazim – że jest odzwierciedleniem naturalnej hierarchii społecznej i rasowej. Ale nawet nie odwołując się do tych radykalnych przykładów, można przywołać Claude’a Helvetiusa, który twierdził, że jeżeli wolność jest przeszkodą do racjonalnej organizacji społeczeństwa, to należy ją ograniczyć.
Prawda
Wreszcie trzeci filar oświecenia to pojęcie prawdy. Możliwe, że to filar niepozorny, ale kluczowy. Oświecenie niosło i propagowało przekonanie, że istnieją idee, które są uniwersalne, a człowiek jedynie je odkrywa i opisuje. Kluczową rolę w tym przekonaniu odgrywa język, czyli zbiór symboli, którymi człowiek opisuje rzeczywistość. Język jest wg większości filozofów oświecenia sposobem opisu czegoś, co jest. Czy to łacinie, czy francuski, czy angielsku, opisujemy te same zjawiska i wykorzystujemy podobne prawa opisu i rozumowania, które pozwalają nam dochodzić do podobnych wniosków.
Antyoświeceniowcy uderzają w to przekonanie całą mocą. Język jest dla nich nie lustrem idei, ale narzędziem ich tworzenia. Myśl nie istnieje bez języka. Pisze Berlin: „Język jest pierwszym i najważniejszym narzędziem rozumu według Hamanna. Kartezjańskie wyobrażenie, że istnieją idee, jasne i wyraźne, które można rozpatrywać poprzez rodzaj wewnętrznego spojrzenia, przekonanie wspólne dla wszystkich racjonalistów i popierane przez Locke’a i jego zwolenników, jest jego zdaniem błędne. Język jest tym, co tworzy myśl i idee, a nie narzędziem tłumaczenia już istniejących idei”.
Prawdą jest zatem nie to, co odkryjemy, ale to, co stworzymy i o czym opowiemy. Vico twierdził, że zrozumienie może dotyczyć tylko tego, co człowiek stworzył. Dlatego matematyka jest królową nauk, bo jest stworzona w umyśle człowieka, a nie dlatego, że opisuje ponadczasowe i uniwersalne prawa. Zdaniem Vico, każdy etap rozwoju ludzkości opierał się na innych symbolach, mitach, prawach, kodach itd. A badanie historii opierać się powinno nie na poznaniu faktów, ale na zrozumieniu tego, jak myśleli ludzie w poszczególnych momentach historii.
Współcześni kontestatorzy oświecenia
Bezpośrednia linia łącząca XVIII i XIX wiecznych kontestatorów z dzisiejszymi ruchami politycznymi wydaje się łatwa do wytyczenia. Generalizując, łączy je idea, że myślenie ogranicza życie, że nadmierna świadomość pozbawia człowieka szczęścia naiwnego istnienia*. Romantycy ówcześni i rewolucjoniści dzisiejsi odrzucają politykę opartą na wyobrażeniu świata idealnego, bronią tradycji i partykularnych interesów. Leszek Jażdżewski, liberalny publicysta, opisał kiedyś to myślenie jako „naszyzm”. Ale gdy odrzuci się uniwersalizm, to partykularyzm, czy „naszyzm”, traci swój pejoratywny wydźwięk i staje się postulatem politycznym. Formułowanie opinii o społeczeństwie nie wymaga wiedzy, romantyzm przyznaje człowiekowi prawo do formułowania opinii o świecie, która jest niespójna i nielogiczna. Roztropność jest wrogiem wolności, pisał intelektualny lider antyoświeceniowej rewolucji w Polsce czyli Jarosław Marek Rymkiewicz w książce o Rejtanie.
Filary dzisiejszej rewolty antyoświeceniowej są bardzo podobne do filarów rewolty sprzed 200 lat. Powrót nacjonalizmów to nic innego jak kwestionowanie uniwersalizmu, czyli niesionego przez globalizację przekonania, że każde społeczeństwo powinno dążyć do jednej, optymalnej formy organizacji. Kwestionowanie badań naukowych lub sceptycyzm wobec ich stosowania, objawiające się w takich ruchach jak antyszczepionkowcy w Polsce czy zwolennicy Brexitu w Wielkiej Brytanii (którzy podnosili wiele tez jawnie sprzecznych z faktami, jak choćby ta o negatywnym wpływie imigracji na budżet), to właśnie odrzucenie obiektywizmu na rzecz partykularyzmu. A rozprzestrzenianie się cynicznej propagandy, widoczne chociażby w polskiej telewizji publicznej (co ciekawe, radio wydaje się podążać nieco inną drogą), to nic innego jak odwrócenie podejścia do pojęcia prawdy – słowo staje się nie lustrem rzeczywistości, ale narzędziem jej tworzenia.
Izajasz Berlin był liberałem i zapewne kontynuatorem tradycji oświeceniowych, ale nie przeszkadzało mu to dostrzec racji u krytyków oświecenia. Zauważał, za Herderem, że istnieje coś takiego, jak nierozwiązywalny konflikt wartości; przyznawał, za Hamannem, że gloryfikacja wiedzy może potencjalnie prowadzić do akceptacji zniewolenia; doceniał sprzeciw Vico wobec kartezjańskiego sposobu patrzenia na wszystkie aspekty ludzkiego życia.
My, idąc śladem Berlina, powinniśmy dostrzec, że we współczesnej rewolcie antyoświeceniowej też są wątki warte uwagi. Ja dostrzegam dwa takie wątki.
Po pierwsze, spadek zaufania wobec nauki i autorytetów naukowych to pokłosie nieuzasadnionego zaprzęgania autorytetu nauki do rozstrzygania konfliktów wartości. Debaty publiczne są bardzo mocno skoncentrowane na tym, co jest efektywne, a od nauk społecznych oczekuje się dostarczania wiedzy na temat tego, w jakim kierunku zmierza anonimowy postęp i kto powinien mu się bezwzględnie poddać. Człowiek jako jednostka znika nierzadko z pola widzenia, współczesne oświecenie wielbi nowoczesność i modernizację. Jeżeli jedna osoba ma cierpieć, by cała ludzkość mogła dokonać kroku na przód, dla współczesnego oświecenia nie jest to żaden problem. Tymczasem konflikt wartości i konflikt interesów jest naturalnym elementem krajobrazu społecznego, a wynik tego konfliktu nie zawsze może być optymalny. Ludziom nie można odbierać prawa do obrony swoich interesów nawet jeżeli ich obrona jest nieefektywna z perspektywy makro.
Po drugie, rosnący nacjonalizm to reakcja na samotność człowieka w świecie, w którym lokalne wspólnoty tracą znaczenie kosztem globalnej wioski. Współczesne oświecenie ceni dochód, zdolności, edukację, awans, szanse, produktywność, konkurencję, bezpieczeństwo, ochronę socjalną, ale nie patriotyzm, oddanie, lojalność, potrzeby religijne. Tymczasem modelowy człowiek nie do końca jest taki, jakim widzi go współczesne oświecenie. Potrzebuje grupy, w której czuje się bezpiecznie, z którą się identyfikuje, która jest dla niego punktem odniesienia.
Krytycy oświecenia na bardzo wielu polach przegrali bitwę. Wiedza, nauka, racjonalizm, uniwersalizm to filary współczesności, która bez żadnej dyskusji jest lepsza niż świat przed 200-300 laty: życie większości ludzi jest bardziej godne i wygodne niż wtedy. Ale to nie znaczy, że krytycy oświecenia nie podnieśli ważkich problemów i nie mieli wpływu na kierunek postępu. Podobnie będzie z dzisiejszymi krytykami. Nie wszyscy wśród nich to populistyczni barbarzyńcy.
Ignacy Morawski
*To zdanie zaczerpnąłem od niemieckiego filologa Brunona Snella